Wesele w Mokoto

wesele mokoto,

Wesele w Mokoto

Wesele w Mokoto

Odrobinę orientalnie brzmiąca Mokoto to to wcale nie knajpa w nowojorskim, ani też w sanfranciscowym China Town. To całkiem nowe miejsce na kulinarno-weselnej mapie Warszawy, w którym z Alicją i Markiem przecierałem szlaki. A że Mokoto ma industrialny klimat – taki jak lubię – a Ala z Markiem są wyluzowani – tak lubię jeszcze bardziej – to miód na moje serce i obiektyw! Kosztujcie!

Wesele w Mokoto? Bez chemii nie robię!

Jeden z najzwyklejszych, lutowych dni. Dla pesymistów – szaro, buro i brzydko. Dla mnie – za rogiem wiosna. Jak co ranek (tak koło 10 😉 ) otwieram listwy od fanów. Patrzę, a w środku jednego z nich jakby lista zakupowa. Co jest, myślę, żona robi cyfrową rewolucję? Że niby analogowe kartki są passe? Czytam – nadawcami są Ala i Marek. Napisali od myślników: kościół świętej Anny, fajna sala na wesele – Mokoto, super DJ, piękne zdjęcia, chemia pomiędzy nami a fotografem. Większość z punktów oznaczona jako checked, ale przy fotografie zionie pustka. Myślę sobie: helloł! Bez chemii nie robię, a Was – Alu i Marku – już lubię! Tym bardziej że osłodziliście list komplementami, a ja komplementy umiem przyjmować 😀 Podobno robię symetryczne zdjęcia jak Wes Anderson filmy!

Napisaliście też skromnie i krótko, że razem wybiła Wam szósta wiosna i że Ala pracuje jako data scientist, a Marek jest naukowcem w PAN. Wow! Kto z kim przystaje, takim się staje, więc pomyślałem, że może po weselu z Wami zmądrzeję <3

Mokoto – wesele w miejscu, jakie lubię!

W Mokoto na żadnym z wesel jeszcze nie byłem, ale po wstępnym riserczu byłem 3 razy na tak! Po pierwsze – super narzeczeni. Po drugie – Mokoto ma klimat – to mało powiedziane. Po trzecie – blisko do domu! 😀

Kilka miesięcy od otwarcia listu przekroczyłem progi Mokoto i wpadłem jak śliwka w kompot. Zakochałem się po uszy! Z jednej strony surowe, ceglane mury przypominające o tym, że znajdujemy się w zabytkowym, XIX-wiecznym forcie, z drugiej mnóstwo kwiatów, kolorów i kształtów nadających industrialnym wnętrzom mega przytulności. W dodatku patio niewystrzyżone nożyczkami od linijki, lecz zarośnięte na dziko, a w tym wszystkim leżaczki, hamaczki i drineczki! Gdy wesele w Mokoto dopiero się rozkręcało, ja już wiedziałem, że impreza z takimi ludźmi, w takim miejscu nie może się nie udać.

Nie myliłem się, jak zawsze 😀 Wesele było cudne a dzień Ali i Marka dokładnie taki, jak chcieli – bez nadmiernego blichtru, u boku najbliższych, w super knajpie, z najlepszym fotografem 😀 Dzięki Wam jeszcze raz! Polecam się na przyszłość i cieszę, że pokazaliście mi Mokoto!

 

 

 

2 komentarze

Post A Comment